Przyczep szkutnika
: czwartek, 6 sie 2020, 00:02
Zgodnie z tym co napisałem w wątku powitalnym, zakładam wątek dotyczący remontu mojego Przyczepa - dlaczego Przyczep a nie Przyczepa? - w końcu ma dyszel...; tak z przymrużeniem oka. Mimo, że do modernizacji na styl marynistyczny jeszcze bardzo daleka droga - albo w styczniu jeśli czas pozwoli albo w lipcu także jeśli czas pozwoli - to już rozpoczynam pisanie. Po pierwsze dlatego, że lubię systematyczność i konsekwencję, a po drugie dlatego, że jeśli nic nie stanie na przeszkodzie to z początkiem tygodnia ruszamy z Przyczepem w drogę... I tak właśnie będę traktował ten wątek jako ogólny dotyczący mojego przyczepa i tematów pobocznych, a nie stricte remontowy.
Od początku...
W niedzielę postanowiliśmy z żoną, że z powodu tego co się dzieje dookoła nie warto pchać się w cudze przechodzone komnaty i może warto spróbować biwaku. Zapadła decyzja, że kupujemy namiot. Wybraliśmy model, zrobiliśmy listę zakupów - nie mieliśmy do czynienia z biwakowaniem więc lista naprawdę długa. Od krzesełek przez kuchenkę, kubki na karimatach kończąc. W efekcie należałoby zabierać przyczepę żeby zapakować namiot i szpeje bo na samego pickupa się nie pomieści wszystko... Po rozmowach naszej trójki (mamy córkę 14 lat) okazało się, że taka wycieczka będzie wyprawą a nie odpoczynkiem.
Padł luźny pomysł, a może przyczepa? Na szybko prześwietliliśmy rynek i okazało się, że za niewiele więcej możemy mieć przyczepę; co prawda Niewiadówkę ale żadne z nas nie ma z tym problemu, tym bardziej, że ja zajmuję się m.in restauracją oldschooli służących aktywnemu spędzaniu czasu.
Zostało wybrane kilka przyczep, które uznałem, że warto jechać obejrzeć. Ograniczyłem zasięg i okazało się, że żadnej sensownej w bliskiej okolicy mojego zamieszkania (Jezioro Zegrzyńskie) nie ma. Wszystko albo zgniłki, albo malowane, albo niezdarnie dłubane, albo bez podwozia, bez dokumentów albo po budce strażnika albo cena dyktowana wspomnieniami właściciela... Życie. Jednym z fundamentalnych warunków zakupu było to aby była z roku 84 (tak jak ja i moja żona) i było OC aby można było od razu jechać bez zbędnego grzebania. Na modernizację przyjdzie czas, teraz ma być do jazdy.
Nastał poniedziałek. Od niechcenia w firmie wszedłem na portal aukcyjny jeszcze raz przejrzeć ogłoszenia. Zobaczyłem wyróżnione ogłoszenie wystawione 2h wcześniej z dwoma zdjęciami pokazującymi ten sam kadr i lakonicznym opisem 10 km od firmy... Zatelefonowałem; niestety zarezerwowana już. Kobieta powiedziała, że jakiś Czech zarezerwował i ma przyjechać do wieczora, ale przyznała też, że jest z różnych powodów pełna obaw co do jego wizyty i w sumie to mogę przyjechać obejrzeć, a Ona go odwoła. Zgodziłem się, ale poniedziałek jak to poniedziałek, obowiązki nie pozwoliły się urwać i z przeprosinami przełożyłem wizytę na popołudnie w międzyczasie informując żonę, że pojadę obejrzeć bo niedaleko mnie. Żona nie bardzo chciała przyjechać (80 km) bo z tyłu głowy miała obraz z ogłoszeń, ale dała się namówić, także na zabranie córki ze sobą. Umówiliśmy się pod wskazanym adresem.
Na miejscu okazało się, że przyczep jest od nowości u jednego właściciela ( poważnie zawahałem się przy zakupie ponieważ w ogłoszeniu było napisane, że jest z 1984, a w rzeczywistości jest z 1980; w 1984 była pierwsza rejestracja, ale to tak jak z moją g klasą; też miała być z 1984, a przy zakupie okazało się, że jest z 1988... ) od 12 lat nieużywany na piastach ale podparty na jakichś stojaczkach więc resory wraz z amortyzatorami nie obciążone w ogrzewanym garażu co bardzo mile mnie zaskoczyło. Ale garaż jak to garaż. Nie dość, że zagracony i nie ma dostępu ze wszystkich stron to jeszcze poniedziałek i tak mnie zhetał w pracy, więc nie bardzo miałem siłę na dokładne oględziny. Wszedłem do przyczepa; nie śmierdzi - jest dobrze, nie grzebane - wręcz wspaniale, drzwiczki są, zamki działają, klucze są, obszycia materacy nowe, gąbki nowe, kuchenka jest ale na strychu, przedsionek jest. Przemiła Pani od razu zaznaczyła brak jakiegoś istotnego worka który zawsze im towarzyszył w wycieczkach. Czas pokaże, że w tym worku był klucz do podpór i parę innych gratów do przedsionka; lusterka do auta i reszta szpei. Jedyny mankament to wisząca tapicerka na suficie. Całość pełen ori. Cóż chcieć więcej; kupujemy!
Ale pojawia się problem z wyjazdem. Wpłaciliśmy 50% zadatku i umówiliśmy się, że jak się zsynchronizujemy czasowo to przyjadę i pomogę w opróżnianiu garażu i wyjeździe przyczepą.
Ten dzień to był dziś. Zabrałem ze sobą walizkę narzędzi, pasy, doczepiane tylne światła - bo spodziewałem się, że nie zahulają ale się rozczarowałem; działały wszystkie. Niestety nie obyło się bez strat. Podczas zakładania kół (jeszcze włoski na nich są -mimo, że zabrałem je w poniedziałek do wymiany dętek nie było na to czasu) - improwizowana podpórka (bo nie było worka z kluczem do tych ori) wyślizgnęła się z pod ramy i znalazła się w przyczepie... Szkoda gadania żony bo dla mnie to nie problem.
Fajny patent na zabezpieczenie antykradzieżowe kół; walcowa śruba z grzybkiem i na to nakładka pod klucz 19 ; nie znałem takiego rozwiązania. Fajnym patentem jest też prehistoryczny zamek antykradzieżowy w zaczepie. W przyczepach podłodziowych używam osobnego zamka patentowego wkładanego w miejsce kuli.
W linku https://photos.app.goo.gl/WHVuEPujsPFvkLUk6 znajdują się zdjęcia naszego nabytku. Zapraszam do zadawania pytań i komentowania. Każda uwaga mile widziana.
P.S. Do przyczepa dostałem jeszcze z epoki dwa fotele turystyczne, naczynia turystyczne i torbę gratów turystycznych tak samo z epoki. Dostałem to w zamian za brak koła manewrowego. Pożyczyłem od tych Państwa koło z innej przyczepy (jak bym wiedział, że nie ma - nie zwróciłem na to uwagi przy oględzinach - to z firmy bym wział) no i Pan właściciel słysząc, że nie zmieniłem dętek w oponach i mogę nie dojechać bo zapas też pusty wyciągnął z garażu przenośny kompresor i pożyczył mi na drogę. Mega ludzie. Koło i kompresor oczywiście do zwrotu; jesteśmy umówieni na piątek.
Od początku...
W niedzielę postanowiliśmy z żoną, że z powodu tego co się dzieje dookoła nie warto pchać się w cudze przechodzone komnaty i może warto spróbować biwaku. Zapadła decyzja, że kupujemy namiot. Wybraliśmy model, zrobiliśmy listę zakupów - nie mieliśmy do czynienia z biwakowaniem więc lista naprawdę długa. Od krzesełek przez kuchenkę, kubki na karimatach kończąc. W efekcie należałoby zabierać przyczepę żeby zapakować namiot i szpeje bo na samego pickupa się nie pomieści wszystko... Po rozmowach naszej trójki (mamy córkę 14 lat) okazało się, że taka wycieczka będzie wyprawą a nie odpoczynkiem.
Padł luźny pomysł, a może przyczepa? Na szybko prześwietliliśmy rynek i okazało się, że za niewiele więcej możemy mieć przyczepę; co prawda Niewiadówkę ale żadne z nas nie ma z tym problemu, tym bardziej, że ja zajmuję się m.in restauracją oldschooli służących aktywnemu spędzaniu czasu.
Zostało wybrane kilka przyczep, które uznałem, że warto jechać obejrzeć. Ograniczyłem zasięg i okazało się, że żadnej sensownej w bliskiej okolicy mojego zamieszkania (Jezioro Zegrzyńskie) nie ma. Wszystko albo zgniłki, albo malowane, albo niezdarnie dłubane, albo bez podwozia, bez dokumentów albo po budce strażnika albo cena dyktowana wspomnieniami właściciela... Życie. Jednym z fundamentalnych warunków zakupu było to aby była z roku 84 (tak jak ja i moja żona) i było OC aby można było od razu jechać bez zbędnego grzebania. Na modernizację przyjdzie czas, teraz ma być do jazdy.
Nastał poniedziałek. Od niechcenia w firmie wszedłem na portal aukcyjny jeszcze raz przejrzeć ogłoszenia. Zobaczyłem wyróżnione ogłoszenie wystawione 2h wcześniej z dwoma zdjęciami pokazującymi ten sam kadr i lakonicznym opisem 10 km od firmy... Zatelefonowałem; niestety zarezerwowana już. Kobieta powiedziała, że jakiś Czech zarezerwował i ma przyjechać do wieczora, ale przyznała też, że jest z różnych powodów pełna obaw co do jego wizyty i w sumie to mogę przyjechać obejrzeć, a Ona go odwoła. Zgodziłem się, ale poniedziałek jak to poniedziałek, obowiązki nie pozwoliły się urwać i z przeprosinami przełożyłem wizytę na popołudnie w międzyczasie informując żonę, że pojadę obejrzeć bo niedaleko mnie. Żona nie bardzo chciała przyjechać (80 km) bo z tyłu głowy miała obraz z ogłoszeń, ale dała się namówić, także na zabranie córki ze sobą. Umówiliśmy się pod wskazanym adresem.
Na miejscu okazało się, że przyczep jest od nowości u jednego właściciela ( poważnie zawahałem się przy zakupie ponieważ w ogłoszeniu było napisane, że jest z 1984, a w rzeczywistości jest z 1980; w 1984 była pierwsza rejestracja, ale to tak jak z moją g klasą; też miała być z 1984, a przy zakupie okazało się, że jest z 1988... ) od 12 lat nieużywany na piastach ale podparty na jakichś stojaczkach więc resory wraz z amortyzatorami nie obciążone w ogrzewanym garażu co bardzo mile mnie zaskoczyło. Ale garaż jak to garaż. Nie dość, że zagracony i nie ma dostępu ze wszystkich stron to jeszcze poniedziałek i tak mnie zhetał w pracy, więc nie bardzo miałem siłę na dokładne oględziny. Wszedłem do przyczepa; nie śmierdzi - jest dobrze, nie grzebane - wręcz wspaniale, drzwiczki są, zamki działają, klucze są, obszycia materacy nowe, gąbki nowe, kuchenka jest ale na strychu, przedsionek jest. Przemiła Pani od razu zaznaczyła brak jakiegoś istotnego worka który zawsze im towarzyszył w wycieczkach. Czas pokaże, że w tym worku był klucz do podpór i parę innych gratów do przedsionka; lusterka do auta i reszta szpei. Jedyny mankament to wisząca tapicerka na suficie. Całość pełen ori. Cóż chcieć więcej; kupujemy!
Ale pojawia się problem z wyjazdem. Wpłaciliśmy 50% zadatku i umówiliśmy się, że jak się zsynchronizujemy czasowo to przyjadę i pomogę w opróżnianiu garażu i wyjeździe przyczepą.
Ten dzień to był dziś. Zabrałem ze sobą walizkę narzędzi, pasy, doczepiane tylne światła - bo spodziewałem się, że nie zahulają ale się rozczarowałem; działały wszystkie. Niestety nie obyło się bez strat. Podczas zakładania kół (jeszcze włoski na nich są -mimo, że zabrałem je w poniedziałek do wymiany dętek nie było na to czasu) - improwizowana podpórka (bo nie było worka z kluczem do tych ori) wyślizgnęła się z pod ramy i znalazła się w przyczepie... Szkoda gadania żony bo dla mnie to nie problem.
Fajny patent na zabezpieczenie antykradzieżowe kół; walcowa śruba z grzybkiem i na to nakładka pod klucz 19 ; nie znałem takiego rozwiązania. Fajnym patentem jest też prehistoryczny zamek antykradzieżowy w zaczepie. W przyczepach podłodziowych używam osobnego zamka patentowego wkładanego w miejsce kuli.
W linku https://photos.app.goo.gl/WHVuEPujsPFvkLUk6 znajdują się zdjęcia naszego nabytku. Zapraszam do zadawania pytań i komentowania. Każda uwaga mile widziana.
P.S. Do przyczepa dostałem jeszcze z epoki dwa fotele turystyczne, naczynia turystyczne i torbę gratów turystycznych tak samo z epoki. Dostałem to w zamian za brak koła manewrowego. Pożyczyłem od tych Państwa koło z innej przyczepy (jak bym wiedział, że nie ma - nie zwróciłem na to uwagi przy oględzinach - to z firmy bym wział) no i Pan właściciel słysząc, że nie zmieniłem dętek w oponach i mogę nie dojechać bo zapas też pusty wyciągnął z garażu przenośny kompresor i pożyczył mi na drogę. Mega ludzie. Koło i kompresor oczywiście do zwrotu; jesteśmy umówieni na piątek.