dzin1975 pisze:Skąd tyle energii w Was na planowanie i wyjazdy...Ja w połowie listopada zapadam powoli w sen zimowy
Bo my po prostu uwielbiamy karawaning i wcale z czasem nam nie przechodzi jak większość chorób
.
tantalos pisze: Niektórzy wariaci tutaj zaliczają prawie każdy weekend (może nie w zimie) a mnie się po prostu nie chce.
Wychodzimy z założenia, że jak siedzimy w domu to zawsze trzeba coś zrobić, posprzątać, trawę skosić, coś naprawić, coś pomalować itp. itd. Więc lepiej się spakować i pojechać do lasu, wyciągnąć leżak i odpoczywać
. Oczywiście nie jest tak że tego nie robimy. Wracamy po takim weekendzie, spinamy poślady i nadrabiamy w tygodniu żeby w piątek znowu zapiąć budę i pojechać nad jezioro. Pewne rzeczy typu remonty (a mam je często, bo żona lubi zmiany) zostawiamy na okres jesienno - zimowy.
tantalos pisze:Na dwa dni to daleko nie ma sensu jechać a blisko gdzieś to za blisko i też bez sensu...
To jest błąd strategiczny. Ja potrafię jechać na weekend na kemping 25 km od domu, albo do znajomych na działkę nad jezioro jakieś 16
. To nie ma żadnego znaczenia, a tym bardziej nie jest bez sensu. Zgadzam się z tym, że na weekend nie opłaca się daleko ale jak się dobrze przyjrzysz to się okazuje, że w promieniu 100 km czyli 1,5 -2 godzinki drogi od domu masz mnóstwo fajnych miejscówek, ja przynajmniej tak mam, bo nad morze (zatokę) mam z 80, na Mazury podobnie, na Kaszuby i w Bory Tucholskie rzut beretem itp. itd. Na przyszły sezon mam w planie skupić się trochę na Kujawach, bo ten teren mieści się w okręgu o promieniu 100km od mojego domu ale jakoś do tej pory traktowałem mocno po macoszemu.
tantalos pisze: Dlatego u mnie wypad to przynajmniej na kilka dni ale znów urlop brać a ten na wakacje musi być.
No po to właśnie jest urlop. Niestety jest go tylko 26 dnie i właśnie wczoraj wypisałem ostatni dzień więc zaległego nie miewam (a ludzie u mnie potrafią mieść po kilka-kilkanaście dni
). Żelazna zasada, urlop 3 tygodnie, a reszta właśnie na inne mniejsze wypady i na przedłużone weekendy jak się da, bo tu niestety też trzeba się dogadać ze współpracownikami. Standardowo jednak wyjeżdżamy w piątek po pracy, wracamy w niedzielę wieczorem.
tantalos pisze:Może gdyby robota była inna to by sprawa lepiej wyglądała....
No tu faktycznie zaletą jest to, że pracujemy od poniedziałku do piątku chociaż moja szanowna małżonka potrafi jeszcze sobie czasem weekendy zająć jakimiś dodatkowymi zajęciami związanymi z pracą. Podobnie dzieciaki i wtedy siedzimy w domu ale jakby przyjrzeć się u nas okresowi od powiedzmy kwietnia do września to w domu zostajemy tylko jak musimy, bo właśnie mają jakieś zajęcia dodatkowe ale jesteśmy zaproszeni na jakieś uroczystości, często wyjazdowe
.
tantalos pisze:Jak tu żyć, jak żyć...
Najlepiej w przyczepie
Samoogon pisze:Na zimowy spocik mam bardzo ochotę, ale nawet wariat w końcu musi stwierdzić, że nie ma szans.
Mazury? Tak wiem daleko, ale to długi weekend
Samoogon pisze:47 nocy w tym roku, następny będzie gorszy, już to wiem bo dostałem grafik.
Całkiem zacny wynik. U nas 59 ale to o 6 mniej niż w 2018. Niestety u nas następny też będzie gorszy, bo szanowna małżonka znowu studiuje (kiedy to się skończy?!) i co drugi weekend ma zjazdy
. Trudno, będę jeździł sam z dzieciakami. Jej strata
.
Samoogon pisze:W domu raptem miesiąc siedzę, a już mnie nosi
Właśnie mam to samo, od Ciechocinka w domu i już mnie dupa swędzi od siedzenia w fotelu dlatego też poświęcam energię na czytanie i planowanie żeby mnie nie rozsadziło. Możecie uwierzyć albo nie ale ja już mam z grubsza zaplanowane wakacje. Teraz czas na plan alternatywny gdyby pierwotny nie wypalił (prawie co roku tak jest
). Ktoś powie co to za karawaning jak zero w nim spontaniczności ale to jest właśnie fajne zajęcie na zimowe wieczory i lekarstwo na rosnące ciśnienie związane z siedzeniem w domu
Podsumowując powiem Wam, że coraz mocniej chorujemy na kampera. Anki kuzyn kupił w tym roku i po kilku rozmowach i dokładnym jego zwiedzaniu wiem, że jest to sprzęt który faktycznie umożliwia całoroczny karawaning, pozwala stanąć gdziekolwiek i przekimać itp. itd. Niby przyczepa też ale zimą w lesie czy nad jeziorem jest nudno i fajnie by było skupić się na przykład na zwiedzaniu miast, niestety kempingi pozamykane więc budą nie da się stanąć. Kamperem owszem. Nawet teraz jak Anka studiuje i jeździ na weekendy do Gdańska mógłbym pojechać z nią, stanąć gdzieś na parkingu i weekend przewaletować. Nie musiałaby płacić za nocleg, a ja mimo, że znam Gdańsk całkiem dobrze nadrobiłbym zaległości, których mam sporo głównie w otwartych w ciągu ostatnich kilku lat muzeach i innych fajnych obiektach. Niestety na ten moment jest to absolutnie poza moim zasięgiem finansowy, ale kiedyś coś wymyślę
.