Mój ,a raczej nasz pierwszy wyjazd z przyczepą - już historia- to było 29 lat
temu.Zdecydowaliśmy z żoną że nie będziemy urlopu spędzać pod namiotem
tak jak nasi przyjaciele , ale trochę lepiej -w przyczepie
.Holownikiem
miała być Skoda 100S , p-pa z wypożyczalni którą wtedy prowadził PZMot.
Chłopcy mieli 3,5 i 2 lata.Podwójnie gorące lato 1980 roku, w sklepach ocet
i musztarda a my wybieramy się na Kaszuby .Zapakować trzeba było absolutnie
wszystko - wtedy zobaczyłem jak pakowna jest n126.Wracając wspomnieniami
do tamtego pierwszego wyjazdu - nie pamiętam problemu z prowadzeniem auta.
Fakt na drogach było pusto-TIR-y to był ewenement ,osobowych trochę.
Wyjechaliśmy po pracy w 2 auta ( drugie to Syrena) i tak jakoś turlaliśmy się
gdzieś do 2-giej w nocy.Częste postoje ze wzgl. na dzieci .Nocny postój
wypadł gdzieś na polnej drodze,byle się zdrzemnąć i skoro świt dalej.
Do celu dojechaliśmy koło południa cali ,zdrowi i szczęśliwi - zaczął się urlop.
Sprzęt spisał się bez zarzutu , zdrowie dopisało - chłopcy nie zaziębili się
i wszystko było OK.
Teraz to już tylko można pomażyć - o małym ruchu na drogach,o bezpiecznych
i czystych parkingach leśnych,o czystych i naogół dostępnych brzegach jezior,
no ale cóż ,świat się zmienia i trzeba z tym żyć
.To tyle pozdrawiam