Re: Sterciowe zmagania z remontem
: wtorek, 16 kwie 2019, 23:51
No więc przyszedł czas na remont drugiej enki, po remoncie poprzedniej powiedziałem sobie, że już nigdy więcej żadnych remontów... No ale jak to zwykle bywa z planów nici i trzeba było się zabrać za kolejny... Planowo przyczepa ma wyjechać na długi weekend majowy nad morze, więc remont rozpoczął się juę w lutym aby zdążyć do tego maja... Planowane prace przy przyczepie tylko w weekendy, i tak prawie każdy weekend przy przyczepie, w międzyczasie kilka weekendów wypadło bo jak nie jakieś przeziębienie mnie rozłożyło to wyjazdy się trafiły i tak do majówki już tuż tuż a buda jeszcze nie jest w 100 procentach gotowa do drogi...
A więc zacznijmy od początku, pewnego razu (gdzieś tak w październiku zeszłego roku) moi rodzice stwierdzili ze kupią przyczepę kempingową, szybko ich od zakupu zgniłka odwiodłem i namówiłem na niewiadówkę, nie musiałem ich przekonywać, w końcu całe lata 80-te i połowa 90-tych to wyjazdy z n126e więc dzięki temu było o tyle łatwiej. Teraz już jedyna opcja jaka wchodziła w grę to n126n i po w sumie dość krótkich poszukiwaniach udało się kupić n126n z 1995 roku z tradycyjnie wiszącą tapicerką. Większa nie wchodziła w grę ponieważ holownik to tylko Auris z silnikiem 1,33 więc demon mocy to on nie jest ale z enką powinien sobie poradzić. Po przyczepę pojechaliśmy za Warszawę, czyli od nas jakieś 450km, niestety od handlarza, tania nie była ale ważne było to, że praktycznie wszystkie szyby prawie cale, prócz przedniej ale posiada ona szyby podwójne więc pęknięta jest wewnętrzna szyba w niej, zewnętrzna jest ok. Przyczepa stała na maluchowskich dwunastkach, stan opon był taki, że ledwo do Warszawy dojechaliśmy i budą tak zaczęło rzucać, że jechać się nie dało... co się okazało , kord puścił w oponie i powyłaziły 'banie" na bieżniku... dobrze, że zabrałem ze sobą koła ze swojej enki więc przynajmniej nie było problemów i szukania kół po szrotach. Tak przeczuwałem iż może dojść do sytuacji, że przyczepa będzie miała opony nienadające się do jazdy. Tylne lampy na drutach powiązanych miedzy sobą, ale działały i tak dojechaliśmy do domu. Powolne gromadzenie części potrzebnych do remontu i tak nastał luty, a dokładniej prawie jego koniec, nastąpiło obudzenie, że przecież nie zdążymy do maja ją wyremontować mając tylko weekendy do dyspozycji. Remont zatem ruszył, z początku z kopyta, później trochę osłabł....
No i nastała chwila demontażu mebli, meble w porównaniu z drugą enką z 1989 roku to jakaś porażka, zresztą wszystko w tej przyczepie jest gorzej wykonane, meble z bardzo cienkiej sklejki, w starszej są z grubszej i przez to sztywniejsze to wszystko, w tej z 95 roku laminat na meblach to chyba jakiś odpad został użyty, nie odporne na nic... lekko paznokciem się przejezdza i juz zostaje ślac w postaci rysy z wgłębieniem , uderzenie lekko w rant mebli skutkuje momentalnie wykruszeniem narożniki... po prostu porażka... Widać kapitalistyczną oszczędność już. Szczebelki bo jak to inaczej nazwać nad bakistami, co druga złamana w połowie, sklejka tak cienka użyta, że strach to dotykać aby nie połamać. Wkręty niby na krzyżak, nie przeklęty płaski wkrętak, ale każdy na okrągło już obrobiony podczas przykręcania w fabryce, jak w poprzedniej prawie wszystko z oporem ale jednak wykręcić się dało tak tutaj trzeba było rozwiercać sporo wkrętów. Trzeba było dostać się pod podłogę, ponieważ co zauważyłem dość częstym przypadkiem jest w tych nowszych enkach to przy skośnej ramie popękana podłoga i tu też tak było z lewej strony z przodu i z tyłu. Klej użyty do klejenia tapicerki nadal klejący, można było się przykleić do niego ale tapicerki już nie trzymał.
A więc zacznijmy od początku, pewnego razu (gdzieś tak w październiku zeszłego roku) moi rodzice stwierdzili ze kupią przyczepę kempingową, szybko ich od zakupu zgniłka odwiodłem i namówiłem na niewiadówkę, nie musiałem ich przekonywać, w końcu całe lata 80-te i połowa 90-tych to wyjazdy z n126e więc dzięki temu było o tyle łatwiej. Teraz już jedyna opcja jaka wchodziła w grę to n126n i po w sumie dość krótkich poszukiwaniach udało się kupić n126n z 1995 roku z tradycyjnie wiszącą tapicerką. Większa nie wchodziła w grę ponieważ holownik to tylko Auris z silnikiem 1,33 więc demon mocy to on nie jest ale z enką powinien sobie poradzić. Po przyczepę pojechaliśmy za Warszawę, czyli od nas jakieś 450km, niestety od handlarza, tania nie była ale ważne było to, że praktycznie wszystkie szyby prawie cale, prócz przedniej ale posiada ona szyby podwójne więc pęknięta jest wewnętrzna szyba w niej, zewnętrzna jest ok. Przyczepa stała na maluchowskich dwunastkach, stan opon był taki, że ledwo do Warszawy dojechaliśmy i budą tak zaczęło rzucać, że jechać się nie dało... co się okazało , kord puścił w oponie i powyłaziły 'banie" na bieżniku... dobrze, że zabrałem ze sobą koła ze swojej enki więc przynajmniej nie było problemów i szukania kół po szrotach. Tak przeczuwałem iż może dojść do sytuacji, że przyczepa będzie miała opony nienadające się do jazdy. Tylne lampy na drutach powiązanych miedzy sobą, ale działały i tak dojechaliśmy do domu. Powolne gromadzenie części potrzebnych do remontu i tak nastał luty, a dokładniej prawie jego koniec, nastąpiło obudzenie, że przecież nie zdążymy do maja ją wyremontować mając tylko weekendy do dyspozycji. Remont zatem ruszył, z początku z kopyta, później trochę osłabł....
No i nastała chwila demontażu mebli, meble w porównaniu z drugą enką z 1989 roku to jakaś porażka, zresztą wszystko w tej przyczepie jest gorzej wykonane, meble z bardzo cienkiej sklejki, w starszej są z grubszej i przez to sztywniejsze to wszystko, w tej z 95 roku laminat na meblach to chyba jakiś odpad został użyty, nie odporne na nic... lekko paznokciem się przejezdza i juz zostaje ślac w postaci rysy z wgłębieniem , uderzenie lekko w rant mebli skutkuje momentalnie wykruszeniem narożniki... po prostu porażka... Widać kapitalistyczną oszczędność już. Szczebelki bo jak to inaczej nazwać nad bakistami, co druga złamana w połowie, sklejka tak cienka użyta, że strach to dotykać aby nie połamać. Wkręty niby na krzyżak, nie przeklęty płaski wkrętak, ale każdy na okrągło już obrobiony podczas przykręcania w fabryce, jak w poprzedniej prawie wszystko z oporem ale jednak wykręcić się dało tak tutaj trzeba było rozwiercać sporo wkrętów. Trzeba było dostać się pod podłogę, ponieważ co zauważyłem dość częstym przypadkiem jest w tych nowszych enkach to przy skośnej ramie popękana podłoga i tu też tak było z lewej strony z przodu i z tyłu. Klej użyty do klejenia tapicerki nadal klejący, można było się przykleić do niego ale tapicerki już nie trzymał.