Nareszcie udało mi się ogarnąć temat zasilania przyczepy z akumulatora
Przerobiłem trochę instalację 12V bo nie byłem zadowolony z tego co zrobiłem w zeszłym roku, podczas remontu. Wtedy przyczepa była robiona pod miejscówki z przyłączem elektrycznym, później (jak u wielu
) koncepcja się zmieniła i zamarzyła się niezależność. Po montażu Trumy i lodówki na gaz, pozostał temat elektryki.
Wcześniej zasilanie 12V pochodziło z zasilacza z którego szedł przewód do puszki w której była płytka odgałęźna i stamtąd napięcie rozprowadzone było dalej. Puszkę zastąpiłem większą skrzynką/obudową w której umieściłem dwie "szyny" z możliwością podłączenia kilkunastu przewodów każda. Między nimi zmieściła się jeszcze podłużna obudowa na sześć bezpieczników. Więcej obwodów nie planuję ale zawsze jeśli przyjdzie do głowy coś dołożyć, można obudowę zmienić na taką z większą ilością bezpieczników. Dzięki temu jakiś nowy obwód można bardzo łatwo podłączyć do instalacji i zniknął bałagan czyli bezpieczniki dyndające na przewodach, wszystko jest w jednym miejscu schowane w obudowie.
W tej chwili działa to tak:
- Jeśli przyczepa nie jest podłączona do 230V, zasilanie 12V idzie z akumulatora przez kontroler PWM i przekaźnik do "głównej rozdzielni" czyli tych szyn w obudowie. Dalej wiadomo, rozchodzi się na poszczególne obwody: oświetlenia wnętrza, pompki wody, trumaventa, gniazda 12V, itd.
- Gdy podłączymy przyczepę do 230V, włącza się zasilacz 12V i podaje napięcie na przekaźnik. Zasilanie zostaje automatycznie przełączone na pobór z zasilacza zamiast z akumulatora. Jednocześnie włącza się prostownik, który poprzez wspomniany kontroler, ładuje akumulator. Odłączenie przyczepy od 230V przełączy zasilanie z powrotem na pobór z akumulatora.
Dzięki pozostawieniu w instalacji zasilacza, można powiedzieć, że gdy podłączymy budę do prądu, akumulator "odpoczywa" i tylko się ładuje. Całe zasilanie idzie wtedy z zasilacza a ładowanie akumulatora trwa na pewno krócej bo nie zasila on jednocześnie instalacji. W planach na przyszłość jest dołożenie do tego solara ale bez demontażu prostownika. Jak będzie moneta, pomyślimy o tym
W tym miejscu chciałbym bardzo podziękować Michałowi (stachu_gda) za prostownik, który sprezentował mi podczas mojej wizyty na Pomorzu
Dziękuję też Bartkowi (terapukuara) za telefoniczne porady odnośnie elektryki, solarów oraz za kontrolery w dobrej cenie
Dzięki chłopaki
A więc, akumulator wylądował pod dużym łóżkiem, po stronie szafy i przy nadkolu. Zależało mi żeby możliwie zminimalizować wpływ jego ciężaru na nacisk na hak, nawet kosztem przestrzeni w bakiście. Początkowo miał znaleźć się w kufrze na dyszlu ale zmieniłem zdanie. Wygląda to tak:
Akumulator, nie jest pierwszej świeżości ale na razie musi wystarczyć. Zamontowałem go podobnie jak montuje się w niektórych autach, dociskając płaskownikiem za pomocą dwóch gwintowanych "szpilek" i nakrętek. Podstawę przed przesuwaniem zabezpieczają cztery kątowniki.
Kabelki poprowadziłem w tunelu elektroinstalacyjnym i wszystko zgrupowałem blisko siebie: akumulator, kontroler i prostownik. Główne przewody zasilania 12V mają przekrój 4 mm2. Takie kable idą od akumulatora przez kontroler i przekaźnik do rozdzielni a stamtąd jeszcze tylko do zewnętrznego gniazda 12V. Również takie same przewody idą od zasilacza do przekaźnika. Dopiero poszczególne obwody wychodzące w rozdzielni mają przewody o mniejszych przekrojach. Tuż przy dodatniej klemie akumulatora jest bezpiecznik 60A, nie wiem czy nie za duży ale innego na tą chwilę nie mieli w sklepie. Na wyjściu z kontrolera i zasilacza dałem na przewodach bezpieczniki 10A, natomiast poszczególne obwody wychodzące z rozdzielni mają swoje bezpieczniki o mniejszych wartościach we wspólnej obudowie. Jeśli chodzi o zewnętrzne gniazdo 230V, dałem przewód 3x2,5 mm2.
Przy małym łóżku założyłem podwójne gniazdo 12V/USB. Montaż w tym miejscu nie jest przypadkowy. Wydaje mi się, że wygodnie będzie odłożyć ładujący się telefon na stolik albo tą listewkę a w nocy położyć pod łóżkiem.
Przy okazji poprawiłem niedoróbkę wykładziny, która ujawniła się już na pierwszym wyjeździe - ubiegłorocznej majówce. Bezmyślnie uciąłem wykładzinę za nisko, nie wykładając jej na dolną część ściany. Okazało się, że chwila moment i jest wyświechtana buciorami, wilgotna i brudna. Ledwo te miejsca doczyściłem.
Dołożyłem pasek wykładziny i wykończyłem go listwą aluminiową identyczną jaką stosowałem przy montażu Trumy, wykańczając brzeg wykładziny przy podstawie pieca. Wygląda o wiele lepiej, nie ma już krzywej linii wykładziny i będzie łatwiej zachować czystość. Zrobiłem tak przy obu łóżkach.
Jeszcze w kwestii elektryki. Puszkę, która wcześniej robiła za rozdzielnię 12V, przeniosłem do szafki kuchennej. Założyłem w niej dwa przełączniki, górny jest od wentylatorka dołożonego do górnej kratki lodówki, dolny włącza gniazda 12V/USB.
We wnętrzu przyczepy zrobiłem jeszcze jedną ważną rzecz - całkowicie pozbyłem się dwóch ostatnich zamków na klucz, od szuflady i tego schowka nad lodówką
Założyłem te zameczki-przyciski, które są o niebo wygodniejsze. Poprawiłem szufladę, to znaczy po jej wysunięciu dokleiłem w jej wnęce listewkę żeby nie miała aż takiego luzu na boki. Strasznie to było wkurzające przy jej wsuwaniu. Dorobiłem też prosty ogranicznik w drzwiczkach obok szuflady, które opadały do oporu na dół. Paseczek przykręcony na dwa wkręty, robi robotę:
Dorobiłem panel do lodówki, którego mi brakowało. Zrobiłem go ze spienionego PVC grubości 2mm oklejonego czarną folią samoprzylepną. Wyszło całkiem nieźle, najważniejsze, że nie ma już tej okropnej dziury. Po bokach były szpary więc do szafki dokleiłem odpowiedniej grubości listewki. Będę chciał jakoś ogarnąć to z wyglądu, żeby tak nie raziło, może jakąś okleiną, zobaczymy.
Na zewnątrz też co-nieco podziałałem. Przede wszystkim założyłem trzymadełko do drzwi. Aż wstyd, że przez ponad rok nie znalazłem na to czasu. Może to i dobrze, bo wcześniej założyłbym ten niewiadowski trzymacz a teraz zamontowałem ten mocny, polecany na Forum.
Musiałem go lekko przeszlifować bo przy szarpnięciu chyba wyrwałbym ścianę, tak mocno trzymał. Osłabiłem jego działanie ale i tak ściana i drzwi nieźle pracują i trzeba go zatrzaskiwać i zwalniać delikatnie, z wyczuciem.
Tak na marginesie, uważam, że trzymacz niewiadowski jest do bani bo mam go od roku w 127 i już prawie nie działa. Jaki więc sens go montować...
Zdjąłem stare chlapacze montowane przy tylnych podporach i zastąpiłem nowymi z Niewiadowa. Założyłem je bliżej kół, tak jak powinno być moim zdaniem. Stare chlapacze rozleciały się po założeniu adapterów rozchylających podpory od Robcia. Pamiętam, że pisał o potrzebie przeniesienia chlapaczy bliżej kół ale ja to olałem. Coś tam ocierało i stara guma popękała, bardzo dobrze bo był powód do wymiany
Przy okazji wymieniłem te dwa plastikowe zaczepy do fartucha od przedsionka, znajdujące się w nadkolu. Ciągle mi to wylatywało z głowy a kupione leżały od roku.
Na tą chwilę, tyle